Niezwykle interesująca była druga ekspozycja w Hofburgu, tak zwane Sisi Museum. Znalazły się tam pamiątki po słynnej cesarzowej: zarówno przedmioty do niej należące, takie jak parasolka czy rękawiczki, jak również rekonstrukcje biżuterii i strojów, które znamy z portretów i fotografii. Przy okazji można się było zapoznać także z jej twórczością poetycką, w której dominują pesymistyczne utwory inspirowane własnymi doświadczeniami i liryką Heinego, na przykład:
Ach, po cóż ścieżkę opuściłam,
która mnie wiodła ku wolności,
na drogę po cóż, ach, zbłądziłam
szeroką drogę mej próżności.
albo:
Jam mewa, mnie nie trzyma
żaden brzeg ni kraina.
Cennym uzupełnieniem wystawy był komentarz lektora, z którego można się było dowiedzieć m.in. tego, jak Elżbieta się odżywiała i jakich kosmetyków używała - oprócz kremu z płatków róży i maseczki z truskawek, były wśród nich takie wynalazki, jak maseczka z surowej cielęciny (!). Natomiast dieta cesarzowej - najwyraźniej skuteczna, gdyż Sisi miała zaledwie 51 cm w talii - zakładała częste głodówki, ewentualnie spożywanie tylko napojów: mleka, soku z pomarańczy i bulionu.
Na stronie internetowej pałacu można obejrzeć zdjęcia niektórych eksponatów, jak również odbyć wirtualną wycieczkę po muzeum (a jak ktoś chce, to nawet komentarz lektora da się ściągnąć, i to po polsku).
Ostatnią częścią wycieczki po Hofburgu były Kaiserappatements, czyli wspaniałe apartamenty cesarskie z zachowanym oryginalnym umeblowaniem. Zapamiętałam przede wszystkim gabinet Franciszka Józefa z wielkim portretem żony ustawionym tuż przy biurku, i drugim podobnym na ścianie. Cesarz spędzał w tym pokoju całe dnie, od piątej rano do późnego popołudnia, a zatem wiszące wszędzie wokół portrety rodzinne zastępowały mu rzeczywisty kontakt z bliskimi (widywał ich zwykle tylko podczas kolacji).
Elżbieta dla odmiany w swoim ulubionym pokoju otaczała się portretami jej "mistrza" duchowego, Heinricha Heinego, budząc powszechne oburzenie. Kolejną sensację stanowiły przyrządy do ćwiczeń gimnastycznych (drabinki i drążek), z których cesarzowa codziennie intensywnie korzystała. Novum była także łazienka ze spłukiwaną "angielską" toaletą. Sypialnie małżonkowie posiadali oddzielne, jednak ich apartamenty sąsiadowały ze sobą - cesarz mógł udać się do pokojów Sisi, uprzedzając ją (i służbę) o tym poprzez naciśnięcie sprytnie ukrytego dzwonka. Inna sprawa, że nie zawsze był wpuszczany do środka.
Kaiserappartements także można zwiedzić wirtualnie na stronie pałacu.
Ostatnią częścią wycieczki po Hofburgu były Kaiserappatements, czyli wspaniałe apartamenty cesarskie z zachowanym oryginalnym umeblowaniem. Zapamiętałam przede wszystkim gabinet Franciszka Józefa z wielkim portretem żony ustawionym tuż przy biurku, i drugim podobnym na ścianie. Cesarz spędzał w tym pokoju całe dnie, od piątej rano do późnego popołudnia, a zatem wiszące wszędzie wokół portrety rodzinne zastępowały mu rzeczywisty kontakt z bliskimi (widywał ich zwykle tylko podczas kolacji).
Elżbieta dla odmiany w swoim ulubionym pokoju otaczała się portretami jej "mistrza" duchowego, Heinricha Heinego, budząc powszechne oburzenie. Kolejną sensację stanowiły przyrządy do ćwiczeń gimnastycznych (drabinki i drążek), z których cesarzowa codziennie intensywnie korzystała. Novum była także łazienka ze spłukiwaną "angielską" toaletą. Sypialnie małżonkowie posiadali oddzielne, jednak ich apartamenty sąsiadowały ze sobą - cesarz mógł udać się do pokojów Sisi, uprzedzając ją (i służbę) o tym poprzez naciśnięcie sprytnie ukrytego dzwonka. Inna sprawa, że nie zawsze był wpuszczany do środka.
Kaiserappartements także można zwiedzić wirtualnie na stronie pałacu.
Bardzo bym chciała sama zobaczyć te wszystkie wystawy i cuda. Może kiedyś się uda ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej ;)