środa, 7 kwietnia 2010

"W chmurach"

(ang. Up in the Air)
książka: Walter Kirn
film: reż. Jason Reitman, 2009

Przyznam, że tym razem zrobiłam coś, czego zazwyczaj staram się unikać - najpierw obejrzałam film, a dopiero potem sięgnęłam po książkę. Z niejakim zdziwieniem odkryłam jednak, że oba dzieła łączy jedynie postać głównego bohatera, fabuła zaś została poprowadzona zupełnie inaczej.

Ryan Bingham pracuje w korporacji ISM, na nie do końca sprecyzowanym stanowisku "doradcy personalnego". Większość ludzi sądzi, że ściąga się nas, gdy trzeba kogoś zwolnić, tymczasem chodzi raczej o organizowanie pewnego rodzaju szkoleń: Uczymy, jak szukać pracy, nie robiąc wrażenia straszliwie zdeterminowanych (...). Uczymy, ze szukanie etatu to w istocie etat, a bezrobocie to też praca. Dodatkowo nasz bohater prowadzi wykłady motywacyjne, pisze książkę i spotyka się z indywidualnymi klientami, przedstawiając im rozmaite propozycje biznesowe.

Charakter pracy wymaga od Ryana ciągłych podróży, ale nie przeszkadza mu to, bo kocha latać. Ceni sobie "Powietrzny świat" za jego przewidywalność i powtarzalność, podczas gdy na ziemi nic nie dzieje się według rozkładu. Struktura jego firmy jest niejasna - w zasadzie nie wiadomo, czy człowiek wydający Binghamowi polecenia jest jego przełożonym (on sam w to wątpi), a naczelny kierownik tego bałaganu cały czas przebywa na urlopie. Ryan jest rozczarowany pracą, która okazała się wyglądać zupełnie inaczej niż miała, ale dystansuje się do niej i traktuje jedynie jako środek do upragnionego celu - zdobycia miliona mil premiowych linii lotniczych Great West. Nie wiemy do końca po co, nie chodzi raczej o przywileje, a o zaspokojenie własnych ambicji i prestiż. Po osiągnięciu tego celu bohater ma zamiar rzucić dotychczasową pracę i przenieść się do korporacji MythTech, która jest już zupełną enigmą - nie wiemy ani kto nią kieruje (możliwe, że jest lub była spółką córką ISM), ani czym się zajmuje (bohaterowie zgadują, że może chodzić o badania genetyczne, które mają zapewnić jej pozycję światowego lidera i umożliwić kontrolę innych branż), ani nawet w jaki sposób werbuje pracowników (Bingham ma wrażenie, że są nim zainteresowani i rozpytują o niego, ale nie ma dowodów). Chcę w to wejść, czymkolwiek to jest. - mówi - Żeby nam nie zagrażali, musimy do nich przystać.

W podobnym tonie prowadzona jest większość rozmów Ryana ze spotkanymi ludźmi: współpracownikami, klientami. Obie strony sprawnie posługują się korporacyjnym żargonem, wręcz nadużywają go, jakby chciały w ten sposób ukryć swoje zagubienie i niezrozumienie otaczającej rzeczywistości. Obowiązuje zasada: nawet kiedy dzieje się coś ważnego, lub niewytłumaczalnego, najlepiej zachować spokój i nie okazywać zdziwienia; należy przyjąć postawę "nad wszystkim panuję". Przestylizowanie dialogów widać też w rozmowach Ryana z rodziną i znajomymi;  krótkie, niedopowiedziane zdania są niczym porozumiewawcze mrugnięcia, mające stworzyć iluzję porozumienia. Wszyscy bohaterowie są trochę zblazowani, trochę cyniczni i zgorzkniali, ale wydaje się, że to tylko poza, swoisty konwenans obowiązujący w nowoczesnym świecie. Tak silny jednak, że widoczny również w wewnętrznych monologach bohatera, które poznajemy dzięki pierwszoosobowej narracji.

Film znacznie uprościł książkową rzeczywistość, co było jednak nieuniknione, jeśli miał pozostać zrozumiały. Nie ma tu dziwnych, niewytłumaczonych zdarzeń; brak atmosfery osaczenia, spisku i tajemnicy. Sarkazm Binghama (George Clooney) złagodzono i przemieniono w ironię. Jego postawę skontrastowano z entuzjazmem młodej, ambitnej Natalie Keener (w filmie grana przez Anne Kendrick, w książce nie występuje), z którą udaje się w podróż służbową. Zabieg ten był potrzebny również z innego względu: bohater-narrator powieści wiele rzeczy wyjaśnia czytelnikowi, zwracając się bezpośrednio do niego; w filmie te wyjaśnienia adresowane są właśnie do Natalie, dzięki czemu pośrednio trafiają do widza. Wprowadzenie przy okazji wątku planowanej "rewolucji technologicznej" bez wątpienia uatrakcyjniło scenariusz; wydaje się przy tym być zgodne z duchem powieści.

Inaczej ma się sprawa z wątkiem uczuciowo-rodzinnym: Alex Goran (Vera Farmiga) z przelotnej znajomej awansuje tu na kochankę, dla której bohater jest gotów zmienić cały swój dotychczasowy światopogląd, rodzina Ryana natomiast została mocno wyidealizowana. Mimo braku tradycyjnego happy-endu, wymowa filmu jest dużo bardziej optymistyczna, niż przesłanie książki. Reitman zdaje się mówić: świat biznesu jest cyniczny, ale przecież tworzą go zwykli ludzie, którzy w krytycznych momentach potrafią dopuścić do głosu uczucia - podczas gdy Kirn stwierdza: wszyscy jesteśmy samotni, i nie radzimy sobie ze światem, choć każdy z nas udaje, że jest inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz