piątek, 9 kwietnia 2010

"Była sobie dziewczyna"

(ang. An Education)
reż. Lone Scherfig

Powiem od razu, że w ocenie tego filmu nie jestem obiektywna - Carey Mulligan z miejsca kupiła mnie swoją urodą, naturalnością i fantastyczną grą, przysłaniając wszystko inne. Kiedy pięć lat temu grała Kitty w "Dumie i uprzedzeniu", była ukryta głęboko w cieniu i trudno było choćby przypuszczać, że już wkrótce tak wspaniale rozkwitnie. W "Edukacji" (zostańmy przy takim tytule; polskie tłumaczenie jak zwykle jest niepotrzebnie udziwnione) gra pierwsze skrzypce i wychodzi jej to koncertowo. Jednak postać, w którą się wciela, również budzi niemało sympatii.


Jenny ma szesnaście lat, kocha książki, malarstwo prerafaelitów i francuskie piosenki. Jest szkolną prymuską, co przychodzi jej z łatwością, widać bowiem, że jest dużo bardziej inteligentna i dojrzała niż jej rówieśnicy. Rodzice nalegają, żeby poszła na Oksford, choć liczą głównie na to, że ich córka znajdzie tam porządnego męża (w końcu mamy początek lat 60.) Jenny natomiast z jednej strony jest ambitna i całkiem zadowolona z wizji studiowania literatury angielskiej, z drugiej zaś chciałaby żyć z pasją i mieć swobodę wyrażania własnych, nie zawsze, nazwijmy to, poprawnych politycznie myśli. Pociąga ją dekadentyzm i egzystencjalizm. Po ukończeniu studiów, zostanę Francuzką. Pojadę do Paryża. Będę palić, ubierać się na czarno i słuchać Jacques Brela. Patrząc na bezbarwną rzeczywistość jej rodziców, nauczycieli i szkolnych znajomych - trudno się dziwić.

A jednak pewnego dnia wszystko się zmienia. Jenny poznaje Davida, który zdaje się być ucieleśnieniem jej marzeń o niezależności i ciekawym, pełnym wrażeń życiu. W odróżnieniu od jej niepoważnych kolegów z klasy, jest samodzielny, dystyngowany i szarmancki - potrafi sprawić, żeby czuła się naprawdę wyróżniona (co, bądźmy szczerzy, znaczy wiele nie tylko dla szesnastolatek). Zaprosił Cię na k o l a c j ę? - pytają dziewczynę przyjaciółki - Nigdy nie słyszałaś o kolacji? - Słyszałam, ale nie jadłam. Dla Jenny zaczyna się więc czas "bywania" w wyższej sferze, na koncertach muzyki klasycznej, aukcjach sztuki i wyścigach konnych. Staje się prawdziwą elegantką (świetna charakteryzacja w stylu niezapomnianej Audrey Hepburn), dostaje w prezencie swoje własne Channel no. 5 i ma wreszcie szansę pojechać do ukochanego Paryża. Wszystko to sprawia, że uparcie ignoruje ostrzegawcze sygnały, które stopniowo odsłaniają przed nią rzeczywisty obraz tego pozornie wspaniałego życia.

Jest to film o poszukiwaniu przez młodą dziewczynę własnej drogi, o rozczarowaniu, jakie niesie zderzenie marzeń z rzeczywistością, wreszcie - o odnajdywaniu wartości, jakie kryje zwykłe życie. Ostatecznie, to właśnie przeciętni, "nudni" ludnie, okażą się tymi prawdziwie kochającymi i niosącymi wsparcie w trudnych chwilach. Dla Jenny będzie to trudna, lecz ważna lekcja. Dla widza - wzruszający obraz, może trochę sentymentalny, ale dla równowagi doprawiony ziarenkiem goryczy. Polecam.

1 komentarz:

  1. Piękny i mądry film. Czaruje i magnetyzuje ;)
    Podobała mi się Jenny ucharakteryzowana na Audrey Hepburn. Gorzej z jej mężczyzną. Od początku mu nie ufałam.

    OdpowiedzUsuń