poniedziałek, 8 lutego 2010

"Emma"

scen. Sandy Welch
BBC 2009

Z dużym opóźnieniem obejrzałam najnowszą wersję Emmy. Romola gra przyzwoicie i wzbudza sympatię, dlatego wybaczam jej brak urody i zerowe podobieństwo do Emmy z mojej imaginacyi. Niestety pan Knightley (znowu) za młody i jakiś taki bez wyrazu... Za to bohaterowie drugoplanowi świtnie dobrani: Harriet, panna Bates, pan i pani Elton(!) oraz pan Weston.

Bardzo udany pomysł rozpoczęcia serialu od wydarzeń z dzieciństwa - spina ładną klamrą losy Emmy, Jane i Franka, dzięki czemu wątki tworzą bardziej spójną całość i mniej zorientowani widzowie się nie gubią. Wspaniale oddano atmosferę małego Highbury, gdzie wszyscy sąsiedzi są ze sobą zżyci (nawet jeśli niekoniecznie się lubią). Emma kilka razy została pokazana w sytuacjach codziennych, jak instruowanie służącej czy układanie kwiatów w wazonie, co dodawało filmowi wiarygodności. Plus piękna oprawa wizualna, scenografia i kostiumy, ale do tego to już nas BBC przyzwyczaiło. No, może tylko pogoda bardziej toskańska niż angielska, ale to mi akurat nie przeszkadzało.

Niestety, właśnie wiarygodność jest słabym punktem tej adaptacji. Całość jest mocno uwspółcześniona (bieganie, krzyki, Frank z głową na kolanach Emmy, pocałunki na ulicy!), ponadto wiele sytuacji jest bardzo przerysowanych (miny Emmy, na początku sympatyczne, pod koniec już tylko drażnią). Widać niekonsekwencję w budowaniu postaci, np. Jane Fairfax raz jest milcząca i sztywna, a innym razem podbiega do Emmy piszcząc i chichocząc. Wszystko to razem daje wrażenie pastiszu; zupełnie jakbyśmy oglądali wygłupy licealistów poprzebieranych w stroje z epoki. Na tym tle nawet bezpłciowy pan Knightley prezentuje się nieźle, gdyby jeszcze był trochę wyższy i wiekowo bliższy pierwowzoru byłoby super.

PS. Aż naszła mnie ochota na odświeżenie książki, bo to jeden z moich ulubieńszych Austenów, ale gdzieś przepadła... Noż kurka wodna, jak wszystkiego mam po dwa egzemplarze, to akurat to musiało wsiąknąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz